Piłkarze Legii mecz z Realem rozegrają bez udziału kibiców - taką decyzję podjęła UEFA po rozegranym dwa tygodnie temu meczu z Borussią. Najwyraźniej pierwszy grupowy mecz w Lidze Mistrzów przegraliśmy nie tylko na boisku, ale i na trybunach.
Bardziej dotkliwej kary chyba być nie mogło, bo nie ma bardziej przygnębiającego widoku, niż wielki i jednocześnie pusty piłkarski stadion.
Stratę 80 tys. euro, które trzeba dodatkowo zapłacić można jeszcze jakoś przełknąć i włodarze Legii zrobią to bez mrugnięcia oka. Ale stadion bez kibiców to po prostu jedna wielka tragedia.
Do stolicy przyjedzie jeden z najlepszych na świecie piłkarskich klubów i praktycznie nikt nie będzie mógł zobaczyć go na żywo. Esencją wielkich sportowych wydarzeń zawsze są kibice. Barwny doping na trybunach dodaje prędkości, smaku i polotu całemu piłkarskiemu przedstawieniu. Nakręca zawodników, którzy są w stanie dać wtedy z siebie wszystko.
W Warszawie niestety tego nie zobaczymy, bo Legia, a raczej garstka jej pseudo-fanów najwyraźniej nie dorosła do światowych salonów i zepsuła wszystkim wielkie sportowe wydarzenie.
Piłkarze stołecznej drużyny i tak nie wygrają meczu z Realem, ale przynajmniej będą mieli okazję do "przybicia piątki" i zrobienia sobie selfie z Ronaldo. Polscy kibice swojego idola zobaczą wyłącznie w TV. Na otarcie łez pozostanie im jedynie smak piwa wypitego "za karę" przed swoim własnym telewizorem.
Tym razem będzie ono niestety wyjątkowo gorzkie. Pozbawione wyrazu i wybornego smaku.
I tak samo dołujące, jak puste trybuny piłkarskiego stadionu.